W piątek wielu inwestorów odetchnęło z ulgą. Rynki zdecydowanie odreagowały wcześniejsze spadki. Dalszy ciąg odreagowania jest jednak wielkim znakiem zapytania, na który odpowiedź dostaniemy w kolejnym tygodniu.
Uspokojenie nastrojów mogłoby nastąpić pod wpływem nieco lepszych danych, jednak nadzieje na optymistyczne wieści nie są zbyt duże. Emocje zaczną się już we wtorek, za sprawą informacji o tempie wzrostu chińskiej gospodarki w trzecim kwartale.
Patowa sytuacja
Z ratingami na Catalyst jest jak z seksem wśród nastolatków – wszyscy o nich mówią, nikt ich nie robi.
Piątek przyniósł kontynuację prób odreagowania ostatnich spadków na giełdach. Po początkowych wahaniach, bardzo dobrze szło to na głównych parkietach europejskich. Nasz rynek jednak mocno się ociągał i pozostawał daleko w tyle za zwyżkującymi.
Nagromadzenie negatywnych czynników na rynkach finansowych ostatecznie znalazło ujście, przynosząc w środę paniczną wyprzedaż różnych klas aktywów. Przed końcem tygodnia sytuacja zdążyła się uspokoić, jednak za wcześnie by wieścić koniec burzy.
Próba uspokojenia
Z punktu widzenia inwestora w Warszawie giełda ma za sobą kolejny tydzień silnej korelacji z rynkami bazowymi, na których pojawiło się już rozedrganie godne miana paniki.
Wydłużenie wieku emerytalnego jest sprawą zamkniętą. Tak do wezwania prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o cofnięcie reformy odniosła się premier Ewa Kopacz. Jak powiedziała, Jarosław Kaczyński powraca do tej sprawy, bo nie może nic innego wymyślić.
Czarny tydzień na rynkach
W czasie mijającego tygodnia mogliśmy zaobserwować olbrzymią wyprzedaż, która dotknęła indeksów na całym świecie. Słaba kondycja europejskiej gospodarki negatywnie wpływa na rynki, dodatkowo spekulacje dotyczące problemów państw PIGS dolały oliwy
Wczoraj apetyt na ryzyko nieco się ożywił, mimo iż nie można tego jeszcze nazwać pełnym odwróceniem, a zaledwie odbiciem.
W Europie mamy spodziewane odreagowanie. Największe giełdy kontynentu zyskują nawet ok. 1,5% (niemiecki DAX czy francuski CAC40). U nas tym razem jest gorzej. Wynika to prawdopodobnie z faktu, że przecena w Warszawie miała łagodniejszy przebieg.